Katalończycy byli zdecydowanymi faworytami czerwcowego finału. Po puchar Ligi Mistrzów sięgali dotąd pięciokrotnie, podczas gdy dla Juventusu ewentualna wygrana oznaczałaby dopiero trzecie trofeum. Także w tym sezonie Barca wypadała lepiej, bo w każdym dwumeczu zdobywała średnio aż pięć goli. Włosi nie mieli w składzie tak bramkostrzelnych graczy jak trio Messiego, Neymara i Suareza, ale ich atutem była solidna obrona.
W Berlinie twierdza Juventus uległa jednak zmasowanemu atakowi Barcelony. Do włoskiej bramki piłka wleciała pierwszy raz już w czwartej minucie. Nadzieję na zwycięstwo dziesięć minut po przerwie przywrócił Morata, ale gole Suareza i Neymara kazały graczom z Turynu ostatecznie pożegnać się z myślami o zdobyciu pucharu. Choć wynik nie zaskoczył, kibice na Stadionie Olimpijskim nie mogli narzekać na brak ciekawego widowiska. Czym więc tegoroczny finał zapisał się w piłkarskich kronikach?
Czwarta minuta i gol-marzenie
Bramka Rakitića to nie tylko jeden z najszybszych goli w historii finałów LM, ale też świetne potwierdzenie tego, że futbol to gra zespołowa. Katalończycy pokazali, że mecz nie musi być widowiskiem jednego aktora, a o wyniku spotkania decyduje praca całej drużyny. Zanim Chorwat umieścił piłkę w bramce Juventusu, z autu wybił ją Alba, a potem dotknęli jej, poza bramkarzem, wszyscy zawodnicy Barcy. Misternie utkana akcja składała się z aż szesnastu precyzyjnych podań.
Messi jednak bez bramki
O tym, że mecz wygrał cały zespół z Katalonii, a nie tylko czołowe trio, świadczy też fakt, że przez blisko sto minut publiczność na Stadionie Olimpijskim nie doczekała się gola Messiego. Argentyńczyk był aktywny cały czas, z wirtuozją dryblował rywali i brał udział we wszystkich trzech zakończonych bramkami akcjach. Do siatki jednak nie trafił, czym rozczarował tysiące kibiców, którzy wyciągali aparaty za każdym razem, gdy pojawiał się przy piłce.
Neymarowi daleko do Maradony
Barcelona mogłaby wygrać jeszcze wyżej, gdyby Neymar pokazał talent na miarę Maradony. Rzecz jednak nie w piłkarskim warsztacie, ale umiejętnościach aktorskich, których Brazylijczykowi w Berlinie wyraźnie zabrakło. W siedemdziesiątej pierwszej minucie napastnik Barcy trafił bowiem do siatki Juventusu, ale sędziujący w tym spotkaniu Cuneyt Cakir nie uznał gola. Turek dopatrzył się, że Neymar użył ręki. Cóż, niektórym udawało się przekonać arbitra, że bramka była czysta…